czwartek, 9 lutego 2012

Walentynki w DKF Maciste: Casablanca

Mając w pamięci sukces frekwencyjny zeszłorocznego walentynkowego pokazu ''Przeminęło z wiatrem'', DKF Maciste postanowił kontynuować tę ideę. W dobie popularności trywialnych komedii romantycznych raz jeszcze 14 lutego zaproponujemy widzom klasyczny melodramat.  W tym roku dla zakochanych przygotowaliśmy seans z filmem przez wielu cenionym znacznie wyżej niż dzieło Victora Fleminga. Pokażemy ''Casablancę''.



Historia miłości Ilsy Lund i Ricka Blane'a to według Umberto Eco sztandarowy przykład filmu kultowego. Z roku na rok jego popularność rośnie, a fanów, którzy na pokazach kinowych i prywatnych domowych seansach powtarzają wraz z bohaterami ulubione kwestie, przybywa.

''Casablanca'' miała być tylko kolejnym melodramatem wytwórni Warner Bros. Spektakularny sukces, zarówno kasowy (jeden z największych przebojów 1943 roku w Stanach), artystyczny (3 Oskary, w tym za Najlepszy Film) oraz propagandowy (Variety opisywał film jako ''wspaniałą propagandę przeciwko Osi'') zaskoczył twórców.

Film nie osiągnąłby z pewnością tak wielkiego sukcesu, gdyby nie piosenka ''As times goes by'' oraz odtwórcy głównych ról: Ingrid Bergman i Humphrey Bogart, których można znaleźć w prawie wszystkich zestawieniach ''najsłynniejszych filmowych par wszech czasów'' – prawie zawsze w pierwszej trójce. Ale czy to wystarczyło, żeby zapewnić ''Casablance'' tytuł ''melodramatu wszech czasów?



Nad nieustającą popularnością filmu zastanawiała się jego wielka miłośniczka, Grażyna Stachówna:

''(...) czy naprawdę współcześni młodzi widzowie mogą jeszcze zachwycić się filmem nakręconym 67 lat temu, na którym przed laty wzruszały się ich prababcie? Otóż wierzę głęboko, że tak, że „Casablanca” może nadal się podobać. A to z tego powodu, że nie tylko zachowała nieprzemijający urok klasycznego melodramatu i reprezentuje idealny styl oraz mistrzowską klasę hollywoodzkiego dzieła z lat 40., ale – co zdarza się czasem wielkim filmom – ciągle otwarta jest na nowe interpretacje. (...)

Mijające lata zatarły propagandowy wymiar „Casablanki”, aktualny w 1942 roku, głoszący porzucenie przez Stany Zjednoczone neutralności wobec wojny dziejącej się w Europie i sławiący ich zaangażowanie militarne po stronie aliantów. Czas przydał filmowi nowych znaczeń. W latach 60. XX wieku „Casablanca” oglądana była na kampusach przez zrewoltowanych studentów jako dzieło kontrkulturowe, stojące w opozycji do tradycyjnych przedstawień hollywoodzkich, a jej bohater, romantyczny loser Rick Blaine, uznany został za jednego z duchowych ojców formacji pokoleniowej. To w tamtej epoce zaczął się kult „Casablanki”, gdy widzowie seansów after midnight powtarzali chórem kwestie wypowiadane przez Ricka i rytualnie zapalali papierosa jego gestem. W latach 70. „Casablanca” stała się przedmiotem analiz feministycznych, w 80. – podstawą rozważań o fenomenie filmu kultowego i stworzonym przez nią micie kultury popularnej, w 90. – o jej wymiarze kampowym. Dla widzów współczesnych nabrała znamion fetysza – po prostu w dobrym towarzystwie nie wypada nie znać tego filmu, nie potrafić w stosownym momencie zacytować którejś z jego sławnych replik dialogowych, nie umieć zanucić refrenu „As Time Goes By...”. 

Kino to wieczne przemijanie, bezkresna rzeka tytułów, nazwisk, fabuł, konwencji, motywów, ideologii, powtórzeń i trawestacji. W jej bystrym nurcie tkwią jednak nieruchomo jak granitowe skały filmy-fenomeny, doskonałe i wyjątkowe, stale pamiętane i podziwiane, a niektóre także kochane. Czas ich się nie ima, a nawet dodaje im szarmu, znaczenia i uniwersalności. Taką skałą jest „Casablanca”, drugorzędny melodramat sprzed 67 lat, który stał się kinowym klasykiem, legendą filmową, dziełem kultowym, punktem odniesienia dla twórców i widzów. Teraz będziemy mogli obejrzeć ją na dużym ekranie. Wnętrze orientalnego lokalu z barem i ruletką, osnuty papierosowym dymem Rick Blaine, ubrany w białą smokingową marynarkę, podnosi do góry kieliszek z szampanem i w charakterystyczny sposób (Bogart miał lekki paraliż ust spowodowany, jak sam twierdził, raną odniesioną w czasie I wojny światowej) z uśmiechem cedzi przez zęby: „Here’s looking at you, kid”. I to się, dzięki Bogu, już nigdy nie zmieni, choć mija czas. (''Kino'' 2009, nr 10)


To właśnie Grażyna Stachówna przedstawi ''Casablankę'' widzom 14 lutego. Nasz gość jest profesorem filmoznawstwa. Pracuje w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ. Prowadzi badania związane z historią filmu powszechnego oraz polskiego, interesuje się kulturą popularną. Opublikowała dwie książki poświęcone życiu i twórczości Romana Polańskiego: "Roman Polański i jego filmy" (1994) oraz "Roman Polański od A do Z" (2002), pierwszą polską monografię melodramatu jako gatunku filmowego "Niedole miłowania. Ideologia i perswazja w melodramatach filmowych" (2001), leksykon "100 melodramatów" (2000) oraz "Władcy wyobraźni. Sławni bohaterowie filmowi" (2006). Opublikowała około 190 artykułów naukowych poświęconych kinu i telewizji, zredagowała osiem tomów zbiorowych, m.in. "Autorzy kina polskiego''. Jest członkiem Komitetu Nauk o Sztuce PAN oraz Komitetu Nauk o Kulturze PAN.

Na spotkanie z profesor Stachówną i ''Casablanką'' zapraszamy już 14 lutego (wtorek) na godzinę 19:00 do małej sali Kina Regis.

Na zachętę legendarna scena:

       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz