niedziela, 4 listopada 2012

''Zaklęte rewiry'' (1975) Janusza Majewskiego po rekonstrukcji cyfrowej

W czwartek, 8 listopada zaprosimy widzów na pokaz zrekonstruowanego cyfrowo w ramach projektu KinoRP filmu ''Zaklęte rewiry'' (1975) w reżyserii Janusza Majewskiego. Ekranizacja debiutanckiej powieści Henryka Worcella pod tym samym tytułem to najlepszy przejaw polsko-czeskiej współpracy filmowej i zarazem jeden z najwybitniejszych polskich filmów.




''Zaklęte rewiry'' są opowieścią o młodym chłopaku (w tej roli Marek Kondrat), który dostaje pracę w eleganckiej restauracji i zaczyna piąć się po drabinie kelnerskiej kariery. Film zarówno w momencie premiery, jak i dzisiaj, przy okazji rekonstrukcji cyfrowej, zbiera znakomite recenzje. Przyjrzyjmy się niektórym opiniom:

Worcell opisał w debiucie własne doświadczenia z okresu pracy w kawiarni i restauracji hotelu Grand w Krakowie. Podobnie jak jego bohater sam przeszedł wszystkie stopnie w kelnerskiej hierarchii, dotkliwie płacąc za każdy szczebel awansu. Jego powieść pozostaje nie tylko wnikliwym studium psychologicznym, swoistym zapisem przejścia z okresu chłopięcego w wiek dojrzały, ale przede wszystkim opisem świata podzielonego na kuchnię i na salę, który rządzi się specyficznymi prawami. Opis ten można traktować szerzej jako metaforę świata w ogóle. Wszystkie te cechy znalazły swoje miejsce w filmie Majewskiego. (Konrad J. Zarębski, "Gazeta Wyborcza")




''Zaklęte rewiry'' są filmem o konieczności dokonania w pewnym momencie życia wyboru, określenia się, konieczności, której nikt nie może uniknąć. Opowiedziana obyczajowospołeczna historia kryje alegorię. Dobro i Zło walczą w filmie Majewskiego jawnie, bez żadnych masek, ale w odróżnieniu od abstrakcyjnych moralitetów, Dobro wcale nie zwycięża w spotkaniu ze Złem. Finał pozostaje otwarty. (Wiktor Buriakow, "Film (Ryga)" 2/1981)




Sam reżyser mówił tak komentował decyzję zekranizowania powieści Worcella:

''Zaklęte rewiry" są jakby stworzone dla filmu. Jest to przecież książka prawdziwie autentyczna, zawierająca mnóstwo obserwacji przeżytych, a nie wymyślonych, więc tym bardziej frapujących. Stanowi rzetelną dokumentację epoki i środowiska – na ogół mało znanego, a przecież bardzo interesującego. Najistotniejsze są jednak treściowe walory ''Zaklętych rewirów". Jest to opowieść o dojrzewaniu człowieka do samodzielnych decyzji i potrzebie zachowania godności. Worcell pokazuje, że w każdej sytuacji trzeba "zachować twarz", że wprawdzie trzeba się umieć dostosować do środowiska, ale nie według reguł zwierzęcej mimikry, nie za wszelką cenę. Jest to zatem rzecz o stosunkach społecznych – środowisko, w którym dojrzewa bohater, choć specyficzne, jest w istocie mikromodelem społeczeństwa z jego systemem hierarchii, wzajemnych zależności i uwarunkowań. ("Filmowy serwis prasowy" 18/1975)

Na zachętę zapraszamy do obejrzenia krótkiego zwiastuna filmu:




O projekcie KinoRP:




Cyfryzacja filmów to jedyna szansa na ocalenie dorobku klasyki polskiego kina. Arcydzieła polskiej kinematografii, filmy największych mistrzów, dzięki nowoczesnym technikom cyfrowym odzyskują swój pierwotny blask i wdzięk, zatracony na poddanej mechanicznym uszkodzeniom i bezlitosnemu upływowi czasu, taśmie filmowej. Nad żmudnym procesem rekonstrukcji nadzór artystyczny sprawują twórcy filmów. Projekt KinoRP, w ramach którego powstają rekonstrukcje cyfrowe arcydzieł polskiej kinematografii, ma na celu przywrócenie publiczności – głównie w kinach, ale także w telewizji HD oraz na nośnikach Blu-ray i DVD – klasyki polskiego kina w doskonałej jakości obrazu i dźwięku. Raz w miesiącu w należącym do Stowarzyszenia Filmowców Polskich kinie KULTURA w Warszawie, odbywają się uroczyste premiery z udziałem twórców. Filmy pokazywane są także w kinach realizujących projekt, gdzie odbywają się cykliczne pokazy. Jednym z takich kin staje się w tym momencie bocheński Regis, gdzie w ramach spotkań Dyskusyjnego Klubu Filmowego MACISTE kilka razy do roku będą się odbywać projekcje zrekonstruowanych cyfrowo arcydzieł kinematografii polskiej.

Więcej o KinoRP można przeczytać tutaj i na stronie projektu.
___

DKF Maciste zaprasza: "Zaklęte rewiry'' po rekonstrukcji cyfrowej
CZAS: czwartek, 8 listopada 2012, godz. 19:30
MIEJSCE: kino Regis, Bochnia

Projekt dofinansowany ze środków PISF.

wtorek, 9 października 2012

Jerzy Armata prezentuje animacje Ola Sroczyńskiego

DKF Maciste wraca po przerwie wakacyjnej! Pierwsze spotkanie, które odbędzie się 18 października o godz. 19:00, poświęcimy twórczości trochę zapomnianego reżysera filmów animowanych, Aleksandra Sroczyńskiego. O filmach ''Ola'' opowie dziennikarz filmowy, znawca i popularyzator polskiej animacji, Jerzy Armata.



Sroczyński (ur. 1953) jest artystą ekscentrycznym, twórcą filmów animowanych, ilustratorem i autorem rysunków satyrycznych. Ukończył grafikę na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a następnie reżyserię filmu animowanego i eksperymentalnego w łódzkiej Filmówce. Od 1981 roku tworzy filmy rysunkowe, między innymi nagradzane w kraju i zagranicą 8 i ¾ (1981), Film animowany (1982), Apteczka pierwszej pomocy (1983) czy Nigdy więcej wojny! (1987). W swojej twórczości Sroczyński proponuje mieszankę czarnego humoru, makabreski i pastiszu różnych konwencji filmowych: filmów dla dorosłych (Ani be!... ani me!... z udziałem Audrey Hepburn, 1984), klasyki s-f (2013 Odyseja kosmiczna, 1985) a nawet amerykańskiego undergroundu lat 60. (With a Light, 1986).



Jerzy Armata pisał o Sroczyńskim: To artysta niekonwencjonalny, niespokojny, obdarzony nieprawdopodobną wyobraźnią i poczuciem humoru. Kiedy pracował w krakowskim Studiu Filmów Animowanych zawsze nosił gruby brulion ze skorowidzem, gdzie notował – w układzie alfabetycznym – swe zwariowane pomysły. Gdy dyrektor wołał go do gabinetu, planując produkcję Studia, albo gdy wykonanie planu, a więc i premie dla załogi były zagrożone, bo warto wspomnieć, że artysta ten realizował w Polsce filmy w czasach obowiązywania planowej gospodarki socjalistycznej, i pytał, jaki film zrobi, Olo odpowiadał pytaniem: a na jaki temat sobie pan dyrektor życzy. Na to dyrektor: – Może być o pieskach. – Może – odpowiadał artysta. I otwierał brulion na stronie P, gdzie pod hasłem „pieski” miał zapisanych kilkadziesiąt pomysłów... 



Szybko stał się największą „gwiazdą” krakowskiej animacji. Sroczyński udowodnił, że możliwe jest połączenie filmu komercyjnego z ambicjami autorskimi. „Ludzie, którzy lubią uchodzić za intelektualistów, gardzą horrorem, kryminałem, komedią. Taka moda. Ręczę, że w skrytości ducha uwielbiają te gatunki. Ja się nie wstydzę komercji i czerpię z pogardzanych gatunków pomysły” – mówił w jednym z wywiadów. 

Przed wielu laty miałem przyjemność organizować – wspólnie z Krzysztofem Gieratem, ówczesnym kierownikiem krakowskiego kina Mikro – wielką retrospektywę jego filmów. Zatytułowaliśmy ją „Mikro-Horror-Show”, a anonsowaliśmy – jak na tamte czasy, w których przecież działała cenzura, dość niekonwencjonalnie – dając ogłoszenie, tzw. drobne, do „Gazety Krakowskiej”, które zaczynało się od słów: „Jeśli chcesz zostać wampirem, przyjdź do kina Mikro 29 października 1984 roku o godz. 20...”. Przybyły tłumy. W kinie działy się sceny iście dantejskie. W poczekalni  wznieśliśmy grób, z którego ku zdumieniu publiczności wstawał przysypany jesiennymi liśćmi znany krakowski tłumacz Krzysztof Błoński jako Nosferatu, a członkowie prowadzonego przez niego teatru włamywali się przez zewnętrzne okna do sali kinowej podczas projekcji i atakowali, głównie w okolice szyjne, dość zaskoczonych widzów. Po seansie przy pniaku z wbitą zakrwawioną siekierą odbyło się spotkanie z artystą i aukcja jego wampirycznych prac, prowadzona pod hasłem „Krew – darem życia”. (...)



Zadebiutował, zrealizowanym w 1981 roku w bielskim Studiu Filmów Rysunkowych, filmem W trawie nie tylko piszczy...”, który stanowił jednocześnie jego pracę dyplomową w krakowskiej ASP. W tej zabawnej opowiastce o parze zakochanych ludzików, mieszkańców pola truskawkowego, nieustannie nękanych przez niezbyt przyjaźnie nastawione otoczenie, utrzymanej w poetyce delikatnego horrorku, można już dostrzec wyraźne cechy stylistyczne przyszłych filmów Sroczyńskiego. Debiut poprzedziła praca przy realizacji filmów innych reżyserów: Ryszarda Lepióry („Hotel”, „Koryto), gdzie był autorem opracowania plastycznego, oraz Bronisława Zemana („8 i ¾”), gdzie oprócz opracowania plastyki pełnił również funkcję współscenarzysty. Już w tych filmach – w ich treści, plastyce i formie – widać wyraźny zarys kina, które będzie później z taką konsekwencją uprawiał      

Jego animowane opowiastki („Film animowany”, „2013 Odyseja kosmiczna”, „Wilhelm Tell”, „Apteczka pierwszej pomocy”, „I love Feratunos, czyli smak krwi”) to w większości pastisze popularnych gatunków – horroru, science fiction, tyle że podane w autorskiej poetyce. Poprzez charakterystyczną kreskę, a także typ uprawianego humoru są natychmiast rozpoznawalne. Połączenie dowcipu i inteligencji, fantazji i wyobraźni, nobilitacja żartu, gagu filmowego, purnonsensu, żarliwa miłość do kina, wiara w jego niezamierzone możliwości – to podstawowe cechy tej twórczości. 




Całość artykułu o twórczości Sroczyńskiego można znaleźć na Portalu Filmowym.

''Olo'' był również bohaterem retrospektywy, którą zorganizowano w ramach festiwalu Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu, w 2008 roku. Tekst naszego gościa, który ukazał się w katalogu festiwalowym przy okazji retrospektywy można przeczytać tutaj.

• • •


Jerzy Armata gościł już u nas w zeszłym roku, prezentując animacje Juliana Antoniszczaka. Krytyk filmowy i muzyczny, dziennikarz, pedagog. W 1991 r. - redaktor w Studiu Filmów Animowanych w Krakowie, od 1992 r. - redaktor w krakowskim oddziale "Gazety Wyborczej". W latach 1985-1991 - adiunkt w Pracowni Filmu Animowanego krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Członek Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Selekcjoner i juror wielu festiwali filmowych.



Autor telewizyjnych cykli poświęconych filmom krótkometrażowym ("Małe Kino", "Dwóch ludzi z filmem", "Anima"). Laureat Nagrody Stowarzyszenia Filmowców Polskich za publikacje poświęcone polskiemu filmowi animowanemu (1989). Ekspert Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Autor monografii "Studio Filmów Animowanych w Krakowie" (1995), współtwórca książek (m.in. "Kino końca wieku", 2000; "Kręci nas Zebra. 20 lat Studia Filmowego Zebra", 2008; "Historia kina polskiego", 2006; "Polski film animowany", 2008, "Amerykański sen", 2009), encyklopedii (m.in. "Encyklopedia kina", 2003; "Encyklopedia kultury polskiej XX wieku. Film. Kinematografia", 1994; "Aktualizacje encyklopedyczne. Suplement do Wielkiej ilustrowanej encyklopedii powszechnej Wydawnictwa Gutenberga. Tom 8: Film", 1997; "Encyklopedia Krakowa", 2000), leksykonów i katalogów o tematyce filmowej. Kurator retrospektyw twórczości mistrzów polskiej animacji na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Era Nowe Horyzonty: w 2007 - Juliana Józefa Antonisza, w 2008 - Alexandra Sroczyńskiego (z tej okazji - książka "Kino-Olo, czyli Alexander Sroczyński Show"), w 2009 - Piotra Dumały, której towarzyszy książka "Śnione filmy Piotra Dumały".

____

Jerzy Armata zaprezentuje filmy Alexandra Sroczyńskiego 18 października o godz. 19:00 w kinie Regis. Zapraszamy serdecznie! Na zachętę proponujemy seans ''Adama i Ewy'' autorstwa Ola z 1983 roku:



Projekt dofinansowany ze środków PISF.

wtorek, 26 czerwca 2012

Michał Oleszczyk zapowie ''Barcelonę'' Whita Stillmana

Zapraszamy na ostatnie w tym roku szkolnym/akademickim spotkanie w DKF Maciste. Przed wakacjami proponujemy widzom film mało u nas znanego Whita Stillmana, ''Barcelona''. 




Stillman jest twórcą eksplorującym w głównej mierze życie wyższych sfer w USA. ''Barcelona'' jest jego drugim filmem, po debiutanckim ''Metropolitan'' (1990), nominowanym do Oskara za najlepszy scenariusz.


O filmie najbardziej znany amerykański krytyk, Roger Ebert, pisał: ''Widziałem 'Barcelonę' dwa razy. Za drugim zadziałała jeszcze lepiej. Z początku wydaje się to być prosta opowieść o zwykłych ludziach u progu kariery, ale w końcu (niczym w jakimś filmie Allena) odkrywamy głębsze znaczenie. 'Barcelona' to także głos pokolenia. Jeśli jest jakiś wycinek amerykańskiego społeczeństwa, którym nasi filmowcy zazwyczaj nie są zainteresowani, to są to ambitni, dobrze opłacani japiszoni, którzy pracują od 9 do 17. Oglądając ten film zdałem sobie sprawę, że choć widziałem wcześniej w kinie wiele niesamowitych rzeczy, to -- koniec końców -- prawie nigdy nie miałem okazji popatrzeć, jak wygląda życie i praca młodych karierowiczów.''


Film zaprezentuje widzom jeden z najbardziej opiniotwórczych krytyków filmowych, Michał Oleszczyk.


Nasz gość to doktoryzowany filmoznawca. Urodzony na Śląsku, od wielu lat zamieszkały w Krakowie. Autor licznych artykułów o tematyce filmowej w naukowych pracach zbiorowych i w prasie kulturalnej. Opublikował pierwszą polską monografię twórczości Terence'a Daviesa ''Gorycz wygnania" oraz (wspólnie z Kubą Mikurdą) książkowy wywiad rzekę z kanadyjskim reżyserem Guyem Maddinem. Najbardziej interesuje go popularne kino amerykańskie i jego związki z polityczną i społeczną historią Stanów Zjednoczonych. W 2009 r. przebywał jako Visiting Scholar na New York University. Jego filmowy blog ''Ostatni fotel po prawej stronie" został uznany w konkursie Onet za Blog Roku 2009 w kategorii Kultura. Jest programerem i rzecznikiem prasowym festiwalu OFF Plus Camera. W tym roku otrzymał prestiżową Nagrodę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kategorii ''Krytyka filmowa'' za rok 2011.

Na zachętę prezentujemy trailer filmu: 


__
DKF Maciste prezentuje:''Barcelona'' (1994) Whita Stillmana ze wstępem Michała Oleszczyka
MIEJSCE: Kino Regis, Bochnia, ul. Regis 1
CZAS: czwartek, 28 VI 2012, godz. 19:00
WJAZD: 10 zł (członkowie DKf Maciste: 5 zł)
Projekt dofinansowany ze środków PISF.

piątek, 18 maja 2012

Rainer Werner Fassbinder w 30. rocznicę śmierci w DKF MACISTE

Już w piątek 25 maja 2012 o godzinie 18:30 w ramach spotkań DKF MACISTE będziemy mieli szansę skonfrontować się z twórczością  Rainera Wernera Fassbindera - enfant terrible niemieckiego kina. Okazja do spotkania jest niebagatelna, dokładnie 10 czerwca, wypada bowiem 30. rocznica jego śmierci. W związku z tym, Maciste zaprasza Państwa na projekcję filmu "Małżeństwo Marii Braun", okraszoną wspomnieniem o Fassbinderze, który wygłosi miłośniczka jego twórczości, dramaturżka teatralna i krytyczka filmowa - Agnieszka Jakimiak.


W ramach zachęty, publikujemy artykuł Agnieszki, który ukazał się w 31. numerze postdyscyplinarnego magazynu Ha!Art, poświęconym festiwalowi Nowe Horyzonty:


RAINER WERNER FASSBINDER

Rainer Werner Fassbinder pali papierosa za papierosem i wbija wzrok w blat stołu. Monotonnym głosem opowiada o dzieciństwie, początkach pracy, swoich aktorkach, własnym pojmowaniu wolności. Nie patrzy na rozmówcę, nie zmienia intonacji, ale nerwowo dudni palcami o stół. Jest rok 1978, Fassbinder udziela wywiadu w willi w Paryżu. Rozmowa jest długa i sprawia wrażenie męczącej. Fassbinder wkrótce rozpocznie zdjęcia do Małżeństwa Marii Braun, pierwszego filmu, który odniesie międzynarodowy sukces. Do tego czasu ma na swoim koncie ponad 30 filmów – w Niemczech jest uznawany za jednego z najważniejszych twórców, na świecie jest doceniany, ale nie hołubiony. Dopiero trylogia BRD, obejmująca Małżeństwo Marii Braun, Lili Marleen i Tęsknotę Veroniki Voss przyniesie mu uznanie wśród zagranicznych widzów i krytyków i sprawi, że reżyser zamieni swoją nieodłączną ramoneskę na biały garnitur. W wywiadzie z 1978 roku Fassbinder długo opowiada o samotności i twórczej jednostkowości, podkreślając, że jego praca zawsze opierała się na zespołowym zaangażowaniu – od chwili, gdy wraz z grupą znajomych utworzył Action-Theater  w 1967 roku, a następnie wraz z Irm Hermann, Hanną Schygullą założył antitheater. Nie chce być postrzegany jako autorytarny lider, ale w czasie poprzedzającym jego największe sukcesy, reżyser zostaje na chwilę sam na polu bitwy. Nie jest już otoczony ludźmi, którzy towarzyszyli mu na początku jego drogi, Irm Hermann – jedna z jego najważniejszych aktorek i towarzyszek – wystąpiła z kręgu najbliższych współpracowników Fassbindera i wzięła udział w filmach Herzoga i Geissendörfera, wraz z realizacją Rozpaczy z Dirkiem Bogardem – pierwszym i jedynym anglojęzycznym filmem, Fassbinder  musiał skonfrontować się z nowym zespołem realizatorów. Pół roku po nakręceniu wywiadu, Armin Meier, wieloletni partner Fassbindera, popełnił samobójstwo.

W 2005 roku Fassbinder w Polsce popadał w zapomnienie. Mówiło się o nim w latach osiemdziesiątych, zaraz po jego samobójczej śmierci w 1982 roku ukazał się numer Filmu na świecie poświęcony twórczości reżysera, którego filmy trafiały od czasu do czasu na polskie ekrany. Retrospektywa w czasie 5. Festiwalu Era Nowe Horyzonty w Cieszynie przypadła na rocznicę sześćdziesiątych urodzin reżysera oraz na czas, kiedy nazwisko Fassbindera stało się dla polskiej publiczności niemal całkowicie obce.

fot. Piotr Szyngiera
http://faghag.blox.pl/resource/fassbiderduzy.jpg
Nowohoryzontalny przegląd był wyjątkowy – obejmował nieomal wszystkie filmy zrealizowane przez reżysera-pracoholika, który w ciągu 37 lat życia i 16 lat aktywności twórczej nakręcił ponad 40 obrazów, zagrał w kilku swoich filmach, stworzył monumentalny serial Berlin Alexanderplatz, pracował w teatrze i dla telewizji. I który pozostawił po sobie wspomnienia niemożliwe do ogarnięcia, spisania i zredagowania oraz którego portret kreślony przez rzesze współpracowników nie składa się na żaden spójny obraz. W programie Festiwalu znalazły się krótkie metraże (Das kleine Chaos, Der Stadtsreicher), filmy z pierwszego okresu twórczości, czyli z czasu działalności antitheatru – Miłość jest zimniejsza niż śmierć, Dzieciorób – i niemal wszystkie zrealizowane aż do 1982 roku. Przeglądowi towarzyszyły dokumenty o reżyserze i realizacje oparte na jego scenariuszach, czyli kultowe Krople wody na rozpalonych kamieniach Francoisa Ozona. Wydawnictwo Rabid wydało tom Filmorób czyli kino nieustające Rainera Wernera Fassbindera, pierwszą polską publikację w całości poświęconą twórczości reżysera. Przez dziesięć festiwalowych dni codziennie można było obejrzeć co najmniej dwa filmy Fassbindera, prezentowane w czeskim kinie Divadlo. Projekcjom towarzyszyły wykłady Grzegorza Małeckiego, który starał się zagłuszyć lewicowe i homoseksualne konteksty filmografii Fassbindera i który stał się przyczyną festiwalowego skandalu. Cieszyńska publiczność wyraziła swój sprzeciw na ścianie festiwalowego hydeparku, wystosowując list otwarty do organizatorów. Oto treść manifestu:

NO PASARAN! 


"Uważam się za romantycznego anarchistę" 
Rainer Werner Fassbinder 




CZTERY DEKONSTRUKCJONISTYCZNE TEZY NA TEMAT "PERFORMANCE'ÓW" WPROWADZAJĄCYCH W TWÓRCZOŚĆ RAINERA WERNERA FASSBINDERA PRZEDSTAWIANYCH W TEATRZE "DIVADLO" 


I. Pan "Performer" prowadzący prelekcję przed filmami Fassbindera doszukuje się w owych filmach nieistniejących tam pierwiastków (np. motywy biblijne, religijne). 
TŁUMACZYMY: Rainer Werner Fassbinder był lewakiem, anarchistą, antykapitalistą, homoseksualistą, kontestatorem, wywrotowcem, buntownikiem, osobą kwestionującą oficjalne autorytety i kanony artystyczne. 


ERGO: w świecie jego filmów nie ma miejsca na chrześcijańsko-prawicową metafizykę, dominację Wielkiego Paradygmatu czy jakąkolwiek formę konformizmu kulturowego. 


II. Pan "Performer" usilnie stara się nagiąć wywrotowość i nowatorstwo Fassbindera do swojego własnego - zmurszałego, nieaktualnego i nieprzystającego do świata owych filmów - światopoglądu. 


ERGO: nie można oddzielać poglądów artysty (tu: Fassbindera) od jego dzieł ("Strach zżerać duszę", "Handlarz czterech pór roku", "Matka Kusters", "Chińska ruletka", "Niemcy jesienią", "Martha"). 


III. Projekcja osobowości Pana "Performera" nałożona na projekcję filmów Fassbindera powoduje zniekształcenie i zamazywanie obrazu/treści. Narzucona interpretacja, próba przekształcenia widza wraz z wątpliwej jakości poziomem artystycznym "performance'ów", składa się na mieszankę dysonansu poznawczego, żenady i przedszkolnego teatrzyku (nie obrażając przedszkolaków...) 


IV. OSTRZEGAMY: pod płaszczykiem interpretacji filmów Fassbindera kryje się homofobia, seksizm, nietolerancja i "chrześcijańska" ksenofobia Pana "Performera". Jest on także wybiórczy i stronniczy poprzez odczytywanie filmów Fassbindera w duchu "jedynie słusznej", obowiązującej w III RP ideologii (CZYTAJ: amalgamat chrześcijańsko-prawicowo-liberalnego światopoglądu z anty-lewicową paranoją). 




ŻĄDAMY: 
1. Publicznego przeproszenia przez Pana "Performera" mniejszości które obraził w trakcie swoich wystąpień, a także przeproszenia Karoliny Kosińskiej, najlepszej w Polsce interpretatorki dzieł Fassbindera. "Performance" wskazują na kompletną niewiedzę lub ignorancję najważniejszych aspektów twórczości tego genialnego artysty. 


2. Publicznego, uczciwego i rzetelnego przedstawienia prawdziwego wizerunku Fassbindera jako homoseksualisty, prekursora kampu, anarchisty, feministy, kontestatora burżuazyjnego i kapitalistycznego reżimu, innowatora, awangardowego artysty. 


3. Rewizji, recepcji i aktualizacji filmów Fassbindera w świetle aktualnych problemów współczesnego świata z pozycji kontrkulturowych. 


4. Nauczenia się i przyjęcia w końcu do wiadomości istnienia - tak ważnych przy odczytywaniu filmów Fassbindera - problemów podejmowanych przez współczesny feminizm, queer theory, gender studies, ruchy antykapitalistyczne, kamp, intertekstualność, dekonstrukcjonizm. 


5. Zaprzestania wątpliwej jakości artystycznej "performance'ów" i zwrócenie publiczności prawa do własnej interpretacji. 


6. Traktujemy tym samym ową krytykę jako oskarżenie pokolenia filmowców wychowanego w dawnym systemie, na etosie chrześcijańsko-solidarnościowym itp. Oskarżamy Was o brak zrozumienia i nietolerancję wobec młodego pokolenia - jego upodobań, gustów, zasad, idei, pomysłów, innowacji - oraz brak zrozumienia problemów współczesnego świta, które próbujecie rozwiązać przestarzałymi metodami. 


PROPONUJEMY: 
Czas na emeryturę! 




BÓG UMARŁ! 
EGZYSTENCJALIZM JEST MARTWY! 
STARY ŚWIAT LEŻY W GRUZACH! 


ZBURZYĆ POMNIKI, ZNISZCZYĆ MURY! 
KSIĘŻA NA KSIĘŻYC! 
PREZC Z HOMOFOBIĄ, KSENOFOBIĄ I SEKSIZMEM! 
PRECZ Z PRECZEM! 


TO JEST MANIFEST KINA TERAŹNIEJSZOŚCI! 


WALKA TRWA! 


Neo-Sytuacjonistyczny Kolektyw Obrony Rainera Wernera Fassbindera i Wszystkich Niepokornych

Apel Kolektywu stał się aktem założycielskim dla późniejszej recepcji Fassbindera w Polsce. Reżyser wrócił do łask, właśnie jako ideolog i prekursor kina rządzącego się innymi prawami niż te wyznaczone przez tradycyjną maskulinistyczną perspektywę i schematyczną linearną narrację. Powracał wielokrotnie w dyskursie Krytyki Politycznej, trafiał do przeglądów kina gejowskiego, był przywoływany na festiwalach queerowych, pojawiał się w dyskusjach o nowej lewicy, kapitalizmie, jednostkowej wolności uwikłanej w społeczne i polityczne mechanizmy. W rozmowie o Fassbinderze przywoływano kamp, problem katastrofy komunikacji, dekonstrukcję; uczyliśmy się oglądania filmów przez różne soczewki, otwierania nowych pól interpretacji, uważnego spojrzenia, nieuwikłanego w stare stereotypy. W 1983 roku Leon Bukowiecki stwierdział: „Trzeba przyznać, że film [Dzieciorób] nie wytrzymał próby czasu. Dziś wydaje się nudny i rozlazły”, „Nie ukrywajmy faktu, że Querelle jest katastrofą filmową pod każdym względem. Film Fassbindera zasługuje tylko na jedno określenie: >>plugawy<<. Sztuka filmowa nie powinna upadać tak nisko (...).” W 2005 roku Andrzej Gwóźdź pisał: „Teraz już wiemy na pewno, że Dzieciorób jest filmem o niemocy porozumienia, o dramacie, którego źródła tkwią w braku umiejętności albo w fałszywej artykulacji uczuć i pragnień, słowem – w deficycie języka jako narzędzia komunikowania.”, Karolina Kosińska w tym samym roku tak charakteryzowała Querelle: „Fassbinder zadbał, by estetyka filmu w pełni oddawała estetykę drobiazgowo zarysowaną przez pisarza (...) to senny, choć płomienny fantazmat homoerotyczny, autorstwa zarówno Geneta, jak i Fassbindera.”

W ramach dotychczasowego postrzegania kina Fassbindera pokutowało przekonanie o ich niechlujności, pośpiesznej i niedoskonałej realizacji, nieuzasadnionych dłużyznach i montażowych błędach. Dopiero próba ich odczytania na nowo, przez kontekst francuskiej Nowej Fali i eksperymentów formalnych z lat 70., pozwoliła docenić ich kształt jako bardzo świadomy i konsekwentny zabieg. Bo Fassbinder bez wątpienia dał się poznać właśnie jako mistrz formy, budujący napięcie dzięki nieoczywistym ustawieniom kamery, montażowym przeskokom, odwadze w zestawianiu diametralnie różnych ujęć, a przede wszystkim – poprzez przyglądanie się filmowi jako medium. W długich ujęciach, które nie zostają skondensowane do mechanizmu prostej akcji-reakcji, ale trwają do momentu, kiedy obraz zaczyna obnażać swoje właściwości, a wybrana konwencja pęka na szwach i sama się kompromituje, Fassbinder ukazywał manipulacyjne właściwości filmowej narracji. Ten, kto stoi za kamerą, dysponuje tylko pozorną władzą – jeśli ujęcie nie skończy się w odpowiedniej chwili, na wierzch wychodzi cały mechanizm konstrukcyjny i system tworzenia znaczeń. Kino Fassbindera opierało się nie tyle na doskonałości formalnej, co na ujawnianiu zasad rządzących formą.

Ten zabieg przykuwa uwagę głównie w pierwszym etapie twórczości  właśnie w takich filmach jak Dzieciorób, Miłość jest zimniejsza niż śmierć, Amerykański żołnierz (w tym ostatnim pojawia się scena, kiedy pokojówka wkracza do akcji wyłącznie w jednym celu – aby usiąść na łóżku hotelowym i opowiedzieć historię miłości starszej kobiety i czarnego emigranta, narażonych na społeczne szykany – ta opowieść stanie się podstawą fabuły późniejszego filmu Fassbindera Strach zżerać duszę). Świat u Fassbindera przypomina sztuczny konstrukt, w którym znaczące jest tworzone i definiowane przez znaczone. Osobowość, płciowość, status społeczny muszą być manifestowane przez zewnętrze – ostry makijaż, peruki, wymyślne stroje, wystudiowane, nieautentyczne gesty. Funkcjonują właściwie obok bohaterów, zresztą podobnie jak język – beznamiętnie, mechanicznie wypowiadane frazy wydają się całkowicie odgraniczone od wygłaszających je figur. Schemat okazuje się nie przystawać do rzeczywistości: quasi-gangsterskie opowieści, żonglujące odniesieniami do amerykańskich filmów, nie stanowią ich parodii, ale mogą być odczytane jako obraz katastrofy. Katastrofy nie tylko braku porozumienia, ale także braku punktu oparcia, wynikającej z wyeksploatowania wszystkich możliwości języka, wzorca, konwencji, schematu.

W realizacjach z przełomu lat 70. i 80.-tych co innego rzuca się w oczy. Od pewnego momentu Fassbinder konsekwentnie oddaje głos kobietom i otwiera w filmach przestrzeń dla żeńskiego spojrzenia. To przypadek Effi Briest, Marthy, Loli, Lili Marleen, Małżeństwa Marii Braun, Tęsknoty Veroniki Voss, a także sztuki teatralnej Kobiety w Nowym Jorku. Jednocześnie udaje mu się uniknąć jednostronnych diagnoz społecznych, czyli ukazywania kobiet jako więźniów patriarchalnego modelu. Problem władzy wydaje się u Fassbindera znacznie bardziej zniuansowany – czasem poniżenie i autodestrukcja wynikają ze społecznych uwarunkowań i masochistycznych potrzeb (jak w filmie Martha z 1984 roku), ale czasem w bohaterkach filmów Fassbindera budzi się pragnienie zemsty i wola posiadania nieograniczonej kontroli. Ale najczęściej powracające pytanie dotyczy kwestii manipulacji. Kto kieruje czyim losem, od jakich wpływów jesteśmy uzależnieni, czy istnieje szansa na wyzwolenie się od indoktrynacji i psychicznego szantażu?

Ten problem pojawiał się nie tylko na planie filmów Fassbindera, ale towarzyszył jego relacjom z ludźmi. „Nie można było go przeoczyć. Był mieszanką nieśmiałości i bezczelności” – wspominała po latach Hanna Schygulla. „Zastanawiałam się wielokrotnie, co w nim fascynuje najbardziej. Przy nim nic nie dało się ukryć. Był zadziwiająco otwarty.. Zadawałeś sobie pytanie – jak to możliwe, że ktoś jest tak bezpośredni, niczego nie skrywa? Prawdopodobnie pod tą warstwą kryje się jakaś tajemnica. Ale nie był głębszy i bardziej skomplikowany niż inni – po prostu wszystko prezentował na wierzchu, nie taił swoich umiejętności.” – mówi Ingrid Caven – „Sprawiał wrażenie, jakby był przezroczysty. Wszyscy ulegali temu urokowi – mężczyźni, kobiety, każdy. Zdawał sobie z tego sprawę. Sposób, w jaki manipulował ludźmi zdawał się ciekawszy od metod innych reżyserów, bo był bardziej wyrafinowany. Fassbinder był w manipulacji uwodzicielski.”

Agnieszka Jakimiak



środa, 25 kwietnia 2012

DKF Maciste Poza Szatanem!




W kwietniu Dyskusyjny Klub Filmowy Maciste zaprezentuje „Poza Szatanem” Bruno Dumonta. Projekcja odbędzie się 26 kwietnia o godz. 19:00 w kinie Regis. Bilety w cenie 10 zł i 5 zł dla członków DKF Maciste. Prelekcję przed filmem wygłosi Stanisław Liguziński.

Nieuważny widz przerzucając fotki pochodzące z nadchodzących premier kinowych możne wziąć "Poza szatanem" za plebejsko-arthouse'ową wersję "Dziewczyny z tatuażem". Jakkolwiek absurdalnie nie brzmiałoby takie porównanie dla tych, którzy widzieli już najnowszy film Dumonta, odnoszę wrażenie, że podobieństwa pomiędzy filmami nie kończą się jedynie na stylizacji Alexandry Lemâtre i Rooney Mary.


Jeśli jakiś fan prozy Stiega Larssona zachęcony powyższym wstępem wybierze się na "Poza szatanem" i nie odnajdzie w filmie historii "mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet", to proszę nie rzucać we mnie kamieniami. Bruno Dumont jest dziś jednym z najwyrazistszych autorów światowego kina, konsekwentnie budującym własną teologię bez boga. Niegdysiejszy nauczyciel filozofii zamienił precyzyjne definicje systemowego języka na filmowe środki wyrazu, korzystając w pełni z ich nieoznaczoności i afektywnego charakteru. Jego filmy stanowią piętrowe szarady bez ostatecznego rozwiązania, w których aktywność widza jest niemal równie ważna jak intencja reżyserska. (Stanisław Liguziński, Interia.pl)

Wydmy, bagna, rozlewisko rzeki. Wioska, gdzieś w okolicach Boulogne-sur-Mer, na francuskim wybrzeżu Kanału La Manche. W szałasie na wydmach mieszka mężczyzna (znany z Hadewijch David Dewaele, w obsadzie opisany po prostu jako facet – choć znakomicie pasowałoby do niego Lynchowskie określenie: facet skądinąd). Chodzi po okolicy, pali ognisko, poluje. Od czasu do czasu klęka, zastyga w modlitewnej pozie, wpatruje się w horyzont. A wszystko to jakby wypełniał obowiązki – pewnie, rutynowo. Towarzyszy mu dziewczyna z wioski (Alexandra Lamatre), którą zdaje się chronić. Nie stroni przy tym od drastycznych środków. Z tą samą kamienną twarzą dokonuje aktów przemocy i czyni cuda. Czy jest postacią anielską czy demoniczną? Wcieleniem zła, które zamieszkuje okolicę, czy przeciwnie – tym, który od niego strzeże, jedynym, który może je pokonać? Poza szatanem to jeden z najbardziej minimalistycznych filmów Dumonta – ascetyczny wizualnie, niemal zupełnie pozbawiony dialogów, oparty na powtórzeniach. Czytaj: fascynujący.
(Kuba Mikurda, nowehoryzonty.pl)

Spotkania z filmami Dumonta łatwiej opisywać w kategorii doświadczenia. Ujęcia wydają się ciągnąć, postaci dryfować, niemal do granic wytrzymałości. Niemal – gdyż tuż przed momentem utraty cierpliwości, w fotografowanych twarzach i pejzażach rozwiera się przestrzeń refleksji, mediowanej poprzez doświadczenie zmysłowe. Kolejne filmy francuskiego reżysera układają się w postsekularny traktat na temat człowieka i jego relacji z światem. "Poza szatanem" stanowi w tym korpusie odpowiednik Księgi Rodzaju a rebours, w której to Adam i Ewa wyganiają Boga z raju.
(Stanisław Liguziński, onet.pl)

POZA SZATANEM (HORS SATAN)
Reż. Bruno Dumont
Francja; 110 min
Obsada: David Dewaele, Alexandra Lemâtre



Recenzja filmu (Piotr Mirski):
http://kino.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1331&Itemid=745

Recenzja filmu (Stanisław Liguziński):
http://film.interia.pl/recenzje/news/poza-szatanem-dziewczyna-z-relikwiarzem,1742564,6290

„Duchowość po Bogu” (Jakub Majmurek):
http://www.krytykapolityczna.pl/Wpierwszymrzedzie/MajmurekDuchowoscpoBogu/menuid-236.html

poniedziałek, 26 marca 2012

Kuba Czekaj gościem Maciste!

29 marca Dyskusyjny Klub Filmowy Maciste będzie gościć jednego z najzdolniejszych polskich młodych filmowców. Kuba Czekaj, rodowity Wrocławianin, jest absolwentem reżyserii na Uniwersytecie Śląskim dopiero od niedawno, ale za swoje filmy szkolne zdążył już otrzymać kilkadziesiąt wyróżnień na całym świecie.


Świat usłyszał o Kubie już pięć lat temu, kiedy jego etiudy studenckie ''Kawałek nieba'' oraz ''Za horyzont'' zaskoczyły niezwykłą dojrzałością widzów i jurorów na wielu imprezach, zdobywając laury m.in. w Warszawie, Brnie i Mediolanie. Naprawdę głośno o młodym twórcy zrobiło się jednak wówczas, gdy światło dzienne ujrzał jego film powstały w Studiu im. Andrzeja Munka, w ramach programu ''30 minut''. ''Ciemnego pokoju nie trzeba się bać'' (2009) to opowieść o bezgranicznej miłości jedenastoletniej dziewczynki, Łaty, do jej ojca. Łata przygotowuje piosenkę na szkolną akademię, zorganizowaną z okazji zbliżającego się dnia taty. To sprawia, że dziewczynka przygląda się mu baczniej niż zwykle. Chcąc jak najlepiej opisać swoje uczucia, powoli zaczyna odkrywać skrywane przez ojca tajemnice... Odważny wybór formy – świat prezentowany z perspektywy małej dziewczynki, tajemnicza, anonimowa scenografia, a także hipnotyzująca muzyka Zygmunta Koniecznego zadecydowały o sukcesie ''Ciemnego pokoju...''. Czekaja wyróżniono na wielu ważnych festiwalach filmowych w kraju i na świecie, m.in. w Kazimierzu Dolnym, Krakowie, Kosowie, Kioto, Vancouver i w Gdyni, gdzie jury doceniło ''nowatorstwo zarówno treści jak i języka filmowego".


Jeszcze większą rewelacją okazał się być film dyplomowy, ''Twist & Blood'' (2010). Główny bohater to jedenastoletni chłopiec o ksywie Brzucho. Jest pośmiewiskiem wśród swoich rówieśników. Rodzice też za wszelką cenę chcą go zmienić, odchudzić. Brzucho ma jednak swój sposób na rozładowanie negatywnych emocji. To tajemnica. Z czasem zdradzi ją przyjaciółce, w której się podkochuje... Joanna Gajda - Zadworna pisała o filmie: ''…temat często jest przez kino eksploatowany: pierwsze zauroczenie, odrzucenie spowodowane w tym przypadku wyglądem, niełatwe relacje z rodzicami. To wszystko rewelacyjnie, w nowatorski sposób, sfilmowane. I znakomicie poprowadzeni dziecięcy odtwórcy głównych ról (w Brzucha wciela się Brytyjczyk James Fordham). – To film straszny, w dziecięcym okrucieństwie i śmieszny zarazem, m.in. dzięki dialogom prowadzonym na zmianę po polsku i angielsku. Wygląda to trochę jak zabawa z przyzwyczajeniami widza, z kinem – komentuje Bartek Konopka, przewodniczący gdyńskiego jury (gdzie film zdobył Grand Prix w konkursie ''Młode kino polskie'' – przyp. JD). Jego zdaniem, o oryginalnym i rozpoznawalnym stylu Czekaja (rocznik 1984) decyduje umiejętność spojrzenia na kadr z nieoczekiwanej perspektywy; wczucia się w bohaterów. Dzięki temu odnajduje w pozornie zwykłej sytuacji emocjonalną głębię''. (''Rzeczpospolita'', 08.10.2010).


Zarówno ''Twist & Blood'', jak i ''Ciemnego pokoju nie trzeba się bać'' będzie można zobaczyć w trakcie spotkania z reżyserem, które odbędzie się w czwartek, 29 marca o godz. 19:00 w kinie Regis, i na które już teraz serdecznie zapraszamy.

Na zachętę zapraszamy do obejrzenia krótkiej rozmowy z reżyserem:

___
DKF Maciste zaprasza na spotkanie z Kubą Czekajem
MIEJSCE: kino Regis, ul. Regis 1, Bochnia
CZAS: 29 marca, godz. 19:00
Bilety: 10 zł i 5 zł dla członków DKF Maciste
Prowadzenie: Jacek Dziduszko

czwartek, 1 marca 2012

Maciste wspomina zeszły rok. Podsumowanie działalności klubu w 2011

Pora na mały rachunek sumienia z ubiegłorocznej działalności. Warto przypomnieć nasze spotkania A.D. 2011, zwłaszcza, że wszystkie podmioty związane z kinem (instytucje kultury, szkoły filmowe, władze samorządowe, instytucje pozarządowe związane z kulturą oraz inne podmioty działające w sektorze kultury) mogą nominować swoich kandydatów w trzynastu kategoriach do Nagród PISF. Jedną z kategorii jest ''Dyskusyjny Klub Filmowy w roku 2011''. 

 Stanisław Janicki podczas wizyty w Maciste 24 listopada

Przypomnijmy, że w zeszłym roku byliśmy nominowani do tej kategorii za naszą działalność w 2010. To był pierwszy rok aktywności DKF-u i od razu nas dostrzeżono!
 Zachęcamy do głosowania na nas! Wystarczy wypełnić formularz zamieszczony na stronie PISF (link powyżej; punkt 12) i przesłać go do 18 marca na adres: nagrody@pisf.pl. 

Aby pomóc w wypełnieniu wymaganego minimum - 1/2 strony A4 uzasadnienia - poniżej zamieszczamy dla Was sprawozdanie z zeszłorocznej działalności. 

W 2011 w Maciste odbyło się 13 spotkań; współorganizowaliśmy też jeden większy przegląd. Pokazaliśmy w sumie 27 filmów (16 pełnych metraży i 11 krótkich), odwiedziło nas wielu gości; wśród nich byli: Michał Walkiewicz - krytyk filmowy i redaktor publicystyki w Filmweb.pl; Maciej Stroiński - doktorant ISzA UJ, Waldemar Karaczyn - muzyk jazzowy i taper, Samuel Felipe Rodriguez Pereira - wodzirej z Wenezueli; Mariusz Surosz - dziennikarz, Jacek Dehnel - pisarz, laureat Nagrody Kościelskich, Grzegorz Królikiewicz - reżyser i profesor zwyczajny na Łódzkiej Filmówce, Piotr Marecki - prezes Korporacji Ha!Art i spirytus movens Restartu Polskiego Kina; Kuba Mikurda - krytyk i teoretyk, redaktor ''Aktualności filmowych'' Canal+; Marcin Koszałka - wielokrotnie nagradzany dokumentalista; Jerzy Armata - dziennikarz i znawca animacji; Stanisław Janicki - dokumentalista i autor programu ''W starym kinie''; Norman Leto - artysta multimedialny.

Oto pełna lista spotkań:

1) Zastartowaliśmy nostalgiczną podróżą w przeszłość. 27 stycznia zaprezentowaliśmy ''Terminatora 2'' (1991) Jamesa Camerona. Film przedstawił Michał Walkiewicz, szef publicystyki w Filmwebie, laureat konkursu im. Krzysztofa Mętraka dla młodych krytyków (2008), współautor książek "Bond Leksykon" i "Skolimowski. Przewodnik Krytyki Politycznej". Dla wielu z nas, w tym dla gościa (swoją drogą, autora pracy magisterskiej o Cameronie), był to pierwszy seans ulubionego filmu z dzieciństwa z taśmy 35mm.




2) 10 lutego, wyprzedzając natłok walentynkowych seansów, pokazaliśmy jeden z najsłynniejszych filmów o miłości, ''Przeminęło z wiatrem'' (1939) Victora Fleminga. W film wprowadził widzów Maciej Stroiński, doktorant ISzA UJ, multiintelektualista, autor publikacji w kilku tomach zbiorowych, a także współredaktor (z Tadeuszem Lubelskim) książki ''Kino polskie jako kino narodowe''.



3) Miesiąc później, 10 marca, pokazaliśmy ''Kłopotliwego człowieka'' (2006) Jensa Liena. O nowym kinie norweskim opowiadał Stanisław Liguziński.



4) 31 marca siłowaliśmy się z ''Mocnym człowiekiem'' (1929) Henryka Szaro. Pierwszy pokaz filmu niemego w naszym klubie uświetniła muzyka na żywo, specjalnie na tę okazję stworzona przez Waldemara Karaczyna, muzyka jazzowego grającego m.in. do pokazów w zaprzyjaźnionym krakowskim kinie Agrafka, a w klimat filmowych ekranizacji Stanisława Przybyszewskiego wprowadził widzów Jacek Dziduszko.



5) Między 15 a 20 kwietnia wspólnie z ekipą Kina Regis organizowaliśmy Przegląd Kina Latynoamerykańskiego. Pokazaliśmy filmy ''Habana Blues'', ''Głosy niewinności'', ''Sekret jej oczu'', ''Gigante'', ''Aurora i Archanioł'', ''Antena''. Podczas pierwszego spotkania w meandry latynoskiej kultury widzów wprowadził Samuel Felipe Rodriguez Pereira, wodzirej i MC z Wenezueli.




*** W kwietniu tradycyjnie współorganizowaliśmy przegląd filmowy Kino na Granicy. Członkowie klubu współtworzyli katalog, pomagali przy promocji warsztatów filmowych, a także zebrali grupę ponad100 uczestników, przy pomocy innych, zaprzyjaźnionych klubów. Byliśmy też z wizytą w Krnovie, na festiwalu filmów 70mm, KRRR! ***




6) 12 maja, pozostając w dobrych nastrojach po Kinie na Granicy, z pianą (piwną) na ustach i resztką koron w kieszeni, przypomnieliśmy ''Pod jednym dachem'' (1999) Jana  Hřebejka. Na film zaprosił widzów dziennikarz i znawca historii Czech, Mariusz Surosz, a dyskusja po seansie była połączona z promocją jego książki ''Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów'', która - wiadomość z ostatniej chwili! - u naszych południowych sąsiadów (jako ''Pepíci'') ma już trzeci dodruk. Nasz gość, oczarowany wizytą w Bochni, postanowił opisać swoje wrażenia.



7) 19 maja gościliśmy w Maciste Jacka Dehnela, poetę, prozaika oraz blogera, laureata m.in. Nagrody Kościelskich (2005) i Paszportu Polityki (2007). Pretekstem do wizyty pisarza była premiera jego książki, ''Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya'', a opowieści Dehnela o hiszpańskim artyście zderzyliśmy z wizją Miloša Formana, przedstawioną w ''Duchach Goyi'' (2006). Warto z tej okazji przypomnieć małą fotorelację ze spotkania.


8) W maju do księgarni trafiła kolejna książka z serii wywiadów-rzek, w których Piotr Marecki i Piotr Kletowski rozmawiają z najbardziej niedocenionymi twórcami polskiego kina. W ostatnim tomie przepytują Grzegorza Królikiewicza, i 2 czerwca to właśnie on oraz redaktor Marecki byli naszymi gośćmi. Po pokazie ''Wiecznych pretensji'' (1974) profesor Królikiewicz tak hipnotyzował naszych widzów:


9) W upalny wieczór 16 czerwca zaprosiliśmy widzów na wycieczkę do Winnipeg, stolicy kanadyjskiej prowincji Manitoba. Naszymi przewodnikiem po mieście rodzinnym reżysera Guya Maddina był Kuba Mikurda, który rok wcześniej miał okazję (wspólnie z Michałem Oleszczykiem) porozmawiać z twórcą, czego efektem był wywiad-rzeka. Po projekcji ''Mojego Winnipeg'' (2007) redaktor Mikurda zorganizował konkurs, w ramach którego można było wygrać rekwizyty z planu.


10) Po wakacjach (które spędzaliśmy m. in. w Karlowych Warach i na Nowych Horyzontach) 29 września zaprosiliśmy widzów na zapowiadane od dawna spotkanie z Marcinem Koszałką. Twórca, który ma na swoim koncie dziesiątki nagród zdobytych na całych świecie, zaprezentował swoje dwa najnowsze filmy: ''Deklarację nieśmiertelności'' i ''Ucieknijmy od niej''. Zanotowaliśmy rekordową frekwencję. 


11) Niespełna miesiąc później, 27 października przyglądaliśmy się filmowemu pojedynkowi Larsa von Triera i Jørgen Letha w ''Pięciu nieczystych zagraniach''. Prelekcję zrobił Stanisław Liguziński.



12) 3 listopada gościliśmy u nas Jerzego Armatę, krytyka filmowego, dziennikarza, autora książek poświęconych polskim twórcom filmów animowanych. Armata opowiadał o non-kamerowym kinie Juliana Antonisza. Pokazaliśmy kilka filmów krakowskiego artysty, m. in. Film grozy, Ostry film zaangażowany, Dodatkowe wole trawienne magistra Kiziołła, Dziadowski blues non-camera i kilka innych.



13) 24 listopada gościem Maciste był Stanisław Janicki, historyk kina, gospodarz legendarnego programu „W starym kinie”, który wprowadził widzów w meandry przedwojennej kinematografii polskiej i zaprezentował swój film ''Requiem dla Eugeniusza Bodo''. Pokazaliśmy również ''Piętro wyżej'' (1937) Leona Trystana.



14) 8 grudnia zakończyliśmy sezon spotkaniem z artystą multimedialnym, Normanem Leto. Urodzony w Bochni jako Łukasz Banach, Leto zaprezentował film ''Sailor'', część intermedialnego projektu pod tym samym tytułem.


W nowym roku wkroczyliśmy w pustkę... Ale o tym kroku i jego następstwach będziemy pisać za kilkanaście miesięcy.

*  *  *

Tymczasem zachęcamy do głosowania na nasz Klub! Więcej o Nagrodach Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej przeczytacie tutaj.

środa, 15 lutego 2012

G-meni naprawiają świat. Filmowe wizerunki Federalnego Biura Śledczego i jego agentów

Z okazji nadchodzącej premiery ''J. Edgara'' Clinta Eastwooda popełniłem tekst, w którym przyglądam się najsłynniejszym filmowym wizerunkom agentów FBI. Na blogu zamieszczam fragment i te ustępy, które nie zmieściły się do drukowanego numeru, a całość (a także cały lutowe wydanie HIRO) można przeczytać tutaj.

Leonardo DiCaprio jako J. Edgar Hoover

Przeciętny Jan Kowalski wie o nich więcej niż o pracownikach rodzimego Centralnego Biura Śledczego. Co jest źródłem jego informacji? Oczywiście wielki i szklany ekran. O kim  mowa? Bezsprzecznie o agentach FBI. Jacy są? Jakie zadania przed nimi stoją? Jakie były najbardziej spektakularne akcje amerykańskiej jednostki i jak wygląda jej struktura? Kiedy można było mówić o największych sukcesach Biura i kiedy spadała na nie największa infamia? Te same pytania od lat stawiają sobie kino i jego młodsza siostra, telewizja. Akta FBI ostatnio zaczął wertować również jeden z największych twardzieli X Muzy, Clint Eastwood. Jego ''J. Edgar'', opowiadający o piastującym niemal pół wieku stanowisko szefa Biura, Johnie Edgarze Hooverze, niebawem wchodzi do kin. Warto z tej okazji przypomnieć sobie sylwetki najsłynniejszych filmowych agentów i prześledzić, jak kształtował się wizerunek Biura na przestrzeni kilkudziesięciu lat historii kina.

Pierwsze lata działalności założonej w 1908 roku placówki, początkowo funkcjonującej po prostu jako Biuro Śledcze (BOI), zbiegają się z dynamicznym rozwojem biznesu filmowego, który sukcesywnie przeprowadzał się z wybrzeża wschodniego na zachodnie, do słonecznej Kalifornii. Ale kino okresu ''Wielkiego Niemowy'' nie było zainteresowane się działalnością BOI. Dopiero lata 30., okres recesji, prohibicji i szerzenia się na ogromną skalę bandytyzmu przynoszą kinu nowego bohatera – agenta FBI. Rok 1935, kiedy to BOI przekształcono w FBI, jest równocześnie rokiem premiery ''Agentów policji śledczej'' (G Men, reż. William Keighley, 1935), filmu, który w znaczący sposób wpłynął na pozytywny wizerunek Biura.

Początek tej dekady to czasy, w których na ekranach królowało kino gangsterskie. ''Człowiek z blizną'' (1932), ''Mały Cezar'' (1931) czy ''Wróg publiczny'' (1931) to tytuły, w których na pierwszy plan wysuwano historie przestępców, często zresztą oparte na życiorysach autentycznych kryminalistów. Oczywiście w finałach każdego z tych filmów bandyci giną i zostają ''moralnie potępieni'', ale dysponujący władzą i fortuną swawolni gangsterzy w czasach kryzysu byli niezwykle atrakcyjnymi bohaterami dla przeciętnej, ubogiej widowni kinowej. Zwłaszcza, że po drugiej strony barykady stali bezbarwni i zazwyczaj bezsilni wobec ichniejszych zbrodni policjanci.



Sytuację tę zmienili właśnie ''Agenci...''. Film jest historią Bricka Daviesa (James Cagney), który krótko po studiach prawniczych pozostaje bez widoków na pracę. Przyjaciel, agent Eddie Buchanan, próbuje go zwerbować do ''G-menów'', czyli ''ludzi rządu'' (ang. government men). Davies odmawia, ale kiedy Buchanan ginie z ręki bandyty, zmienia zdanie i sam wstępuje do FBI. ''Agenci...'' z Cagneyem, dotychczas kojarzonym z postaciami gangsterów, tutaj w roli wzorcowego, nieprzekupnego oficera śledczego, w owym czasie spełnili swoją propagandową rolę. Premiera filmu zbiegła się również z otwarciem przez Hoovera akademii szkoleniowej dla wszystkich pragnących wstąpić w szeregi FBI. Jednym z warunków rekrutacji było wcześniejsze ukończenie college'u. Bohater Cagneya, z wykształceniem prawniczym, stanowił idealny wzorzec dla przyszłych agentów. Mimo że Hoover nie nadzorował bezpośrednio prac nad filmem, był to czas, w którym jego siła i niezależność polityczna rosły (także dzięki prasie, z którą dyrektor miał doskonałe układy – osobiście uczestniczył w najbardziej spektakularnych aresztowaniach, robiąc świetny PR sobie i Biuru), więc aby wzmocnić pozytywny wizerunek agencji, angażował się w kulturę, inspirując nie tylko filmowców, ale też twórców komiksów i słuchowisk radiowych.
(...)

Broderick Crawford jako dyrektor FBI w ''Prywatnych aktach J. Edgara Hoovera'' (1977)

 Sam J. Edgar Hoover został kilkukrotnie sportretowany przez filmowców. Najczęściej pojawiał się w epizodach, jako przełożony pogromców bandytów we ''Wrogach publicznych'' (2009) lub nieugięty tropiciel komunistów w ''Chaplinie'' (1992). Najciekawiej postać dyrektora przedstawiono w ''Prywatnych aktach J. Edgara Hoovera'' (1977), pomyślanych jako filmowa biografia człowieka, który stworzył FBI. W interpretacji Larry'ego Cohena Hoover jest postacią tyleż niestrudzoną i zaangażowaną w pracę, co chorobliwie bojaźliwą i węszącą spisek na każdym kroku. Jaki będzie Leonardo DiCaprio w roli Hoovera, i czy film Eastwooda zainteresuje kogokolwiek w czasie, gdy FBI zamyka najpopularniejsze witryny internetowe, przekonamy się już za miesiąc.
__

Całość tekstu dostępna tutaj na stronie 46. Drukowane egzemplarze HIRO można znaleźć w kilkuset miejscach m.in. w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Poznaniu. Pełna lista miejsc tu

Jacek Dziduszko