środa, 15 lutego 2012

G-meni naprawiają świat. Filmowe wizerunki Federalnego Biura Śledczego i jego agentów

Z okazji nadchodzącej premiery ''J. Edgara'' Clinta Eastwooda popełniłem tekst, w którym przyglądam się najsłynniejszym filmowym wizerunkom agentów FBI. Na blogu zamieszczam fragment i te ustępy, które nie zmieściły się do drukowanego numeru, a całość (a także cały lutowe wydanie HIRO) można przeczytać tutaj.

Leonardo DiCaprio jako J. Edgar Hoover

Przeciętny Jan Kowalski wie o nich więcej niż o pracownikach rodzimego Centralnego Biura Śledczego. Co jest źródłem jego informacji? Oczywiście wielki i szklany ekran. O kim  mowa? Bezsprzecznie o agentach FBI. Jacy są? Jakie zadania przed nimi stoją? Jakie były najbardziej spektakularne akcje amerykańskiej jednostki i jak wygląda jej struktura? Kiedy można było mówić o największych sukcesach Biura i kiedy spadała na nie największa infamia? Te same pytania od lat stawiają sobie kino i jego młodsza siostra, telewizja. Akta FBI ostatnio zaczął wertować również jeden z największych twardzieli X Muzy, Clint Eastwood. Jego ''J. Edgar'', opowiadający o piastującym niemal pół wieku stanowisko szefa Biura, Johnie Edgarze Hooverze, niebawem wchodzi do kin. Warto z tej okazji przypomnieć sobie sylwetki najsłynniejszych filmowych agentów i prześledzić, jak kształtował się wizerunek Biura na przestrzeni kilkudziesięciu lat historii kina.

Pierwsze lata działalności założonej w 1908 roku placówki, początkowo funkcjonującej po prostu jako Biuro Śledcze (BOI), zbiegają się z dynamicznym rozwojem biznesu filmowego, który sukcesywnie przeprowadzał się z wybrzeża wschodniego na zachodnie, do słonecznej Kalifornii. Ale kino okresu ''Wielkiego Niemowy'' nie było zainteresowane się działalnością BOI. Dopiero lata 30., okres recesji, prohibicji i szerzenia się na ogromną skalę bandytyzmu przynoszą kinu nowego bohatera – agenta FBI. Rok 1935, kiedy to BOI przekształcono w FBI, jest równocześnie rokiem premiery ''Agentów policji śledczej'' (G Men, reż. William Keighley, 1935), filmu, który w znaczący sposób wpłynął na pozytywny wizerunek Biura.

Początek tej dekady to czasy, w których na ekranach królowało kino gangsterskie. ''Człowiek z blizną'' (1932), ''Mały Cezar'' (1931) czy ''Wróg publiczny'' (1931) to tytuły, w których na pierwszy plan wysuwano historie przestępców, często zresztą oparte na życiorysach autentycznych kryminalistów. Oczywiście w finałach każdego z tych filmów bandyci giną i zostają ''moralnie potępieni'', ale dysponujący władzą i fortuną swawolni gangsterzy w czasach kryzysu byli niezwykle atrakcyjnymi bohaterami dla przeciętnej, ubogiej widowni kinowej. Zwłaszcza, że po drugiej strony barykady stali bezbarwni i zazwyczaj bezsilni wobec ichniejszych zbrodni policjanci.



Sytuację tę zmienili właśnie ''Agenci...''. Film jest historią Bricka Daviesa (James Cagney), który krótko po studiach prawniczych pozostaje bez widoków na pracę. Przyjaciel, agent Eddie Buchanan, próbuje go zwerbować do ''G-menów'', czyli ''ludzi rządu'' (ang. government men). Davies odmawia, ale kiedy Buchanan ginie z ręki bandyty, zmienia zdanie i sam wstępuje do FBI. ''Agenci...'' z Cagneyem, dotychczas kojarzonym z postaciami gangsterów, tutaj w roli wzorcowego, nieprzekupnego oficera śledczego, w owym czasie spełnili swoją propagandową rolę. Premiera filmu zbiegła się również z otwarciem przez Hoovera akademii szkoleniowej dla wszystkich pragnących wstąpić w szeregi FBI. Jednym z warunków rekrutacji było wcześniejsze ukończenie college'u. Bohater Cagneya, z wykształceniem prawniczym, stanowił idealny wzorzec dla przyszłych agentów. Mimo że Hoover nie nadzorował bezpośrednio prac nad filmem, był to czas, w którym jego siła i niezależność polityczna rosły (także dzięki prasie, z którą dyrektor miał doskonałe układy – osobiście uczestniczył w najbardziej spektakularnych aresztowaniach, robiąc świetny PR sobie i Biuru), więc aby wzmocnić pozytywny wizerunek agencji, angażował się w kulturę, inspirując nie tylko filmowców, ale też twórców komiksów i słuchowisk radiowych.
(...)

Broderick Crawford jako dyrektor FBI w ''Prywatnych aktach J. Edgara Hoovera'' (1977)

 Sam J. Edgar Hoover został kilkukrotnie sportretowany przez filmowców. Najczęściej pojawiał się w epizodach, jako przełożony pogromców bandytów we ''Wrogach publicznych'' (2009) lub nieugięty tropiciel komunistów w ''Chaplinie'' (1992). Najciekawiej postać dyrektora przedstawiono w ''Prywatnych aktach J. Edgara Hoovera'' (1977), pomyślanych jako filmowa biografia człowieka, który stworzył FBI. W interpretacji Larry'ego Cohena Hoover jest postacią tyleż niestrudzoną i zaangażowaną w pracę, co chorobliwie bojaźliwą i węszącą spisek na każdym kroku. Jaki będzie Leonardo DiCaprio w roli Hoovera, i czy film Eastwooda zainteresuje kogokolwiek w czasie, gdy FBI zamyka najpopularniejsze witryny internetowe, przekonamy się już za miesiąc.
__

Całość tekstu dostępna tutaj na stronie 46. Drukowane egzemplarze HIRO można znaleźć w kilkuset miejscach m.in. w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Poznaniu. Pełna lista miejsc tu

Jacek Dziduszko


czwartek, 9 lutego 2012

Walentynki w DKF Maciste: Casablanca

Mając w pamięci sukces frekwencyjny zeszłorocznego walentynkowego pokazu ''Przeminęło z wiatrem'', DKF Maciste postanowił kontynuować tę ideę. W dobie popularności trywialnych komedii romantycznych raz jeszcze 14 lutego zaproponujemy widzom klasyczny melodramat.  W tym roku dla zakochanych przygotowaliśmy seans z filmem przez wielu cenionym znacznie wyżej niż dzieło Victora Fleminga. Pokażemy ''Casablancę''.



Historia miłości Ilsy Lund i Ricka Blane'a to według Umberto Eco sztandarowy przykład filmu kultowego. Z roku na rok jego popularność rośnie, a fanów, którzy na pokazach kinowych i prywatnych domowych seansach powtarzają wraz z bohaterami ulubione kwestie, przybywa.

''Casablanca'' miała być tylko kolejnym melodramatem wytwórni Warner Bros. Spektakularny sukces, zarówno kasowy (jeden z największych przebojów 1943 roku w Stanach), artystyczny (3 Oskary, w tym za Najlepszy Film) oraz propagandowy (Variety opisywał film jako ''wspaniałą propagandę przeciwko Osi'') zaskoczył twórców.

Film nie osiągnąłby z pewnością tak wielkiego sukcesu, gdyby nie piosenka ''As times goes by'' oraz odtwórcy głównych ról: Ingrid Bergman i Humphrey Bogart, których można znaleźć w prawie wszystkich zestawieniach ''najsłynniejszych filmowych par wszech czasów'' – prawie zawsze w pierwszej trójce. Ale czy to wystarczyło, żeby zapewnić ''Casablance'' tytuł ''melodramatu wszech czasów?



Nad nieustającą popularnością filmu zastanawiała się jego wielka miłośniczka, Grażyna Stachówna:

''(...) czy naprawdę współcześni młodzi widzowie mogą jeszcze zachwycić się filmem nakręconym 67 lat temu, na którym przed laty wzruszały się ich prababcie? Otóż wierzę głęboko, że tak, że „Casablanca” może nadal się podobać. A to z tego powodu, że nie tylko zachowała nieprzemijający urok klasycznego melodramatu i reprezentuje idealny styl oraz mistrzowską klasę hollywoodzkiego dzieła z lat 40., ale – co zdarza się czasem wielkim filmom – ciągle otwarta jest na nowe interpretacje. (...)

Mijające lata zatarły propagandowy wymiar „Casablanki”, aktualny w 1942 roku, głoszący porzucenie przez Stany Zjednoczone neutralności wobec wojny dziejącej się w Europie i sławiący ich zaangażowanie militarne po stronie aliantów. Czas przydał filmowi nowych znaczeń. W latach 60. XX wieku „Casablanca” oglądana była na kampusach przez zrewoltowanych studentów jako dzieło kontrkulturowe, stojące w opozycji do tradycyjnych przedstawień hollywoodzkich, a jej bohater, romantyczny loser Rick Blaine, uznany został za jednego z duchowych ojców formacji pokoleniowej. To w tamtej epoce zaczął się kult „Casablanki”, gdy widzowie seansów after midnight powtarzali chórem kwestie wypowiadane przez Ricka i rytualnie zapalali papierosa jego gestem. W latach 70. „Casablanca” stała się przedmiotem analiz feministycznych, w 80. – podstawą rozważań o fenomenie filmu kultowego i stworzonym przez nią micie kultury popularnej, w 90. – o jej wymiarze kampowym. Dla widzów współczesnych nabrała znamion fetysza – po prostu w dobrym towarzystwie nie wypada nie znać tego filmu, nie potrafić w stosownym momencie zacytować którejś z jego sławnych replik dialogowych, nie umieć zanucić refrenu „As Time Goes By...”. 

Kino to wieczne przemijanie, bezkresna rzeka tytułów, nazwisk, fabuł, konwencji, motywów, ideologii, powtórzeń i trawestacji. W jej bystrym nurcie tkwią jednak nieruchomo jak granitowe skały filmy-fenomeny, doskonałe i wyjątkowe, stale pamiętane i podziwiane, a niektóre także kochane. Czas ich się nie ima, a nawet dodaje im szarmu, znaczenia i uniwersalności. Taką skałą jest „Casablanca”, drugorzędny melodramat sprzed 67 lat, który stał się kinowym klasykiem, legendą filmową, dziełem kultowym, punktem odniesienia dla twórców i widzów. Teraz będziemy mogli obejrzeć ją na dużym ekranie. Wnętrze orientalnego lokalu z barem i ruletką, osnuty papierosowym dymem Rick Blaine, ubrany w białą smokingową marynarkę, podnosi do góry kieliszek z szampanem i w charakterystyczny sposób (Bogart miał lekki paraliż ust spowodowany, jak sam twierdził, raną odniesioną w czasie I wojny światowej) z uśmiechem cedzi przez zęby: „Here’s looking at you, kid”. I to się, dzięki Bogu, już nigdy nie zmieni, choć mija czas. (''Kino'' 2009, nr 10)


To właśnie Grażyna Stachówna przedstawi ''Casablankę'' widzom 14 lutego. Nasz gość jest profesorem filmoznawstwa. Pracuje w Instytucie Sztuk Audiowizualnych UJ. Prowadzi badania związane z historią filmu powszechnego oraz polskiego, interesuje się kulturą popularną. Opublikowała dwie książki poświęcone życiu i twórczości Romana Polańskiego: "Roman Polański i jego filmy" (1994) oraz "Roman Polański od A do Z" (2002), pierwszą polską monografię melodramatu jako gatunku filmowego "Niedole miłowania. Ideologia i perswazja w melodramatach filmowych" (2001), leksykon "100 melodramatów" (2000) oraz "Władcy wyobraźni. Sławni bohaterowie filmowi" (2006). Opublikowała około 190 artykułów naukowych poświęconych kinu i telewizji, zredagowała osiem tomów zbiorowych, m.in. "Autorzy kina polskiego''. Jest członkiem Komitetu Nauk o Sztuce PAN oraz Komitetu Nauk o Kulturze PAN.

Na spotkanie z profesor Stachówną i ''Casablanką'' zapraszamy już 14 lutego (wtorek) na godzinę 19:00 do małej sali Kina Regis.

Na zachętę legendarna scena: